poniedziałek, 29 listopada 2010 0 skomentowało

Powialo chlodem.

Wielka Brytfanna spanikowana, bo sniegiem przyproszylo. No ale fakt, temperatury -5 nie mieli tu od dosc dawna.
Kanal jeszcze nie zamarzl, wiec ja na razie sie nie przejmuje.
Uwielbiam tez angielskie health & safety, dzieki ktoremu ewakuowano dzis Zaklad o 19:00. A czemu? A dziura w dachu sie zrobila wczoraj podobno (don't ask... *rolleyes*), w dwoch miejscach. Kapalo, przeciagi jak skurczysyn, generalnie temperatura wewnatrz byla podobna do tej, ktora jest na barce jak w piecach nie palimy.
Rano przetasowali ludzi pod katem miejsc siedzacych, niby pewnie ze jak wszyscy beda w kupie, to bedzie im cieplej oraz nie bedzie im topiacy sie snieg na glowe kapal. Nie pomoglo to za bardzo w kwestii ciepla - wszyscy siedzieli w kurtkach, szalikach, czapkach i rekawiczkach. Niby bylo znosnie, ale tylko do momentu jak zaszlo slonce (kole 16:00) i temperatura zaczela dosc znacznie spadac. Po 18:00stej protesty byly juz dosc stanowcze oraz okazalo sie, ze osobe odpowiedzialna za oproznianie wiader spod przeciekow gdzies wcielo (a tutaj musi to byc odpowiednio wykwalifikowana osoba - mnie, zwyklemu szaraczkowi, prawo zabrania takiego wiadra dotknac, nie mam odpowiedniego przeszkolenia w temacie health & safety; sraty pierdaty). W kazdym razie szefostwo stwierdzilo, ze klienci nie powinni slyszec jak zebami szczekamy i o 7mej kazano nam isc won. Za pozostale 4 godziny pracy zostanie nam oczywiscie zaplacone, tak wiec dzien dzisiejszy do dosc udanych zaliczam :)
Zastanawiam sie tylko, kto te wiadra bedzie przez cala noc oproznial. Oraz czy jutro bedzie business as usual, bo, co ciekawsze, wiadomo gdzie cieknie z sufitu, ale w ktorym miejscu dachu te dziury sa, to nikt dzis pojecia nie mial. 
Ja do pracy dopiero we wtorek ide, mam nadzieje, ze bedzie jeszcze gdzie isc ;)

Update na chujowej liscie to Pani Dicksee. 
Update poza kategoria to Pani Truly Scrumptious. Serio. Ktos widzial film "Chitty Chitty Bang Bang"? (Ja tak, bo Chop ze mna przlecial cala angielska klasyke filmow dzieciecych, oburzony, ze o polowie z nich nigdy nie slyszalam. Ale sprobujcie mu wytlumaczyc, ze my mielismy Pana Kleksa i Plastusiowy Pamietnik, nienienie, to sie nie liczy...)
Co do pani Truly Scrumptious to podejrzewamy, ze sama sobie imie zmienila, zadnych rodzicow o az takie idioctwo nie podejrzewam... (chociaz w sumie szybkie przeszukanie netu wyplulo, ze "We found 11,172 family history records for SCRUMPTIOUS on Surname Finder in our history archive", wiec moze to faktycznie jej prawdziwe nazwisko, wspolczuje...)
czwartek, 25 listopada 2010 0 skomentowało

Home alone.

Nienie, to nie reklama filmu.
Chop sie odgraza, ze kazalam mu isc zarabiac, to poszedl. Fajno. 
Na serio fajno. Teraz rozumiem, dlaczego Tat(d)eusz tak uwielbia Muskowe letniskowanie sie nad morzem. Spokoj, cisza, wyluzowanie. Bliss.
Znajoma pewna na Zakladzie ma meza w Hiszpanii. Widza sie pare razy do roku. To juz lekka przesada chyba jednak. Ale znajoma twierdzi, ze im dobrze, ze te pare razy jest intensywne, mowie tu takze o seksie ;) Ja tak bym chyba jednak nie umiala. Home alone przez pol tygodnia jest przyjemne, siedzenie samemu przez pol miesiaca juz bylo by dla mnie nudne. Pomine tez fakt, ze pewnie bysmy sie z Mloda pozabijaly... ;)
Kumpel mowi mi ostatnio, ze wspolna nasza kolezanka 'poderwala' faceta z dzieckiem i ze moze jakichs porad bym poudzielala. Na co ja, ze niech sobie "Kopciuszka" przeczyta, bo ze mnie to raczej taka evil stepmother glownie jest. Sie staram, serio serio. I ogolnie jest lepiej niz gorzej. Ale kombinacja mojego wychowania z domu wyniesionego, fakt bycia jedynaczka oraz wlasnych odchylen od normy jest czasami wybuchowa w konfrontacji z nabuzowana hormonalnie, przekonana o wlasnej nieomylnosci oraz nastolenia, no, nastolatka wlasnie. Ludzie zwykle maja te dziesiec z hakiem lat, zeby sie do dziecka 'przyzwyczaic' i dziecko w jakims tam stopniu rozgryzc. Ja se skoczylam na gleboka wode. A tsooo.
I tak sie tylko zastanawiam, kiedy ta nastoletnia nastolatka sie zacznie burzyc, ze 22:00 to troche za wczesnie na bed time. Zastanawiam sie tez, o ktorej wtedy bedziemy musieli chodzic spac my, zeby sie soba i cisza we dwojke nacieszyc. Tzn pod warunkiem, ze Chop nie bedzie na wyjezdzie *roll eyes*

Dzisiaj zdrowko jabcokiem pije (ciderkiem). Dwa dni z rzedu to jeszcze nie alkoholizm?


Z wiadomosci ingliszowych: pani ostatnio miala maila pod tytulem "hot_slapper" na hotmailu. I sprobujcie sie tu nie smiac, na glos to czytajac. Pani sie w kazdym razie zazenowala. Zwlaszcza, ze jej data urodzenia oscylowala w okolicach 1950 ;)
Zaczelam tez prowadzic tzw. 'chujowa liste', na razie figuruja na niej panie Mycock, Johncock, Laycock, Tancock oraz pewna klientka-Holenderka, ktora Cock miala na pierwsze... Podobalo mi sie jak literowala mi swoj adres mailowy: "O'Connell, kropka, i teraz moje pierwsze imie, nic na to nie poradze: c o c k." Ehehe.
No to tym chujowym akcentem... ;)

wtorek, 23 listopada 2010 4 skomentowało

Heh.

Zeby nie bylo, ze zamilklam na zawsze.

Panie w pralni przywitaly mnie dzisiaj ze zdziwieniem, w koncu dosc dlugo sie tam nie pokazywalam. Odwalilam trzy wielkie wory na smieci prania, dokonczylam czytac ksiazke w ciszy i spokoju, wysuszylam ciuchy potrzebne na jutro, reszta wisi na sznurach.
Czlowiek sie wygodnicki przy pralce robi. I nie mowie o potrzebie do pralni dojazdu, chodzi mi o ilosc ciuchow do brudownika codziennie wrzucanych. Wiadomo, ze nikt w jednych majtkach tydzien nie chodzi, ok, Mloda jednak potrafi do brudownika wpierdzielic koszulke i spodnie noszone przez jeden wieczor (a sprobujcie jej przetlumaczyc, zeby szkolna koszule co drugi dzien zmienila, o nienie, to jakos do niej nie dociera).
No w kazdym razie pranie odbebnione, jutro poszukam od pralki paragonu, wypadalo by wreszcie po siakiegos mechanika zadzwonic. 
Bo mam dwa dni wolne wlasnie. Dwa. Cale. Omatkobosko. Juz zapomnialam co sie w dni wolne w sumie robi... Chociaz nie, jedna rzecz udalo mi sie zrobic koncertowo: spalam do 11:30 :D

Koteckowatego brakuje.
Moze to lekko chore, ale lezal zawiniety w kocyk na swoim stalym miejscu do soboty, kiedy to urzadzilismy mu kremacje. Duuuze ognicho bylo. Dopiero teraz do mnie dociera, ze juz go nie ma.
Listopad to w ogole zly miesiac dla naszych zwierzakow byl. Nie pisalam wczesniej, ale chomikowatego tez od paru tygodni nie ma. Wersja oficjalna jest, ze zmarl ze starosci. Nieoficjalna? Podejrzewamy atak serca, do ktorego przyczynil sie jeden z psow. Chomikowaty zostal skremowany w kominku. Nie bede nikomu £90 placic...
Oproznilam pare dni temu kuwete i chomikowa klatke. Closure.
Zachowalam zwirek. Moze...

Heh.
Zdrowko za Was i Waszych (dzieciorkowatych, koteckowatych, chomikowatych, p... piesiatych???) winkiem pije.



środa, 17 listopada 2010 3 skomentowało

Smutno.

Listopad to ewidentnie nie moj miesiac w tym roku.
Nie dotarlo to do mnie jeszcze w calosci...
Bercik, kotecek moj ukochany, zmarl dzis rano. W aucie, 5 minut przed tym, jak do veta dojechalismy. Wczoraj jeszcze tu byl, siedzial na moich kolanach, mruczac, dzisiaj...
Kurwa, kurwa, kurwa.
Vet stwierdzil zatrzymanie akcji serca i podejrzenie krwotoku wewnetrznego. Bidula wyszedl wczoraj na pare godzin, po powrocie wygladal normalnie, ale mial problemy z oddychaniem. Pluje sobie w brode, ze jakbym go w nocy do auta zapakowala i do veta zawiozla, to moze dzisiaj by tu jeszcze byl. Zywy. Bo rano juz strasznie trudno mu oddychanie szlo, a w aucie dostal spazmow i plul krwia.

Czyli chujnia, myslalam, ze do trzech razy sztuka, ze tym razem sie uda, ze zdaze go wykastrowac i nie bedzie sie szlajal. Vet powiedzial, ze mogl go samochod potracic. Tyle ze kolo nas nic oprocz pociagu nie jezdzi. A po takim potraceniu sam by do domu nie wrocil. Koty zawsze na cztery lapy spadaja, on musial o cos uderzyc. Biedactwo. Moje male biedactwo...


Z ciekawostek popierdolonych: za kremacje kota i zwrot prochow vet zaspiewal £90. Dziekuje, postoje. 


Nie wiem co ze soba zrobic... Brakuje mi mojego czarnego cialeczka i jego mruczenia, memlania, miauczenia.
Przepraszam ze smece...

piątek, 12 listopada 2010 1 skomentowało

Freaked out.

Nie wiem jak u Was, ale u mnie wieje.
Czy na kanale tez skala Beaufotra obowiazuje? Bo jesli tak, to mamy co najmniej szostke, jak nie siodemke.
Bylam wlasnie w aucie po zapomniane fajki i mialam problem z powrotem pod wiatr na barke. Chlupie mi wszystko dookola, dwie mniejsze, przycumowane do nas lodki uderzaja w nas, dudniac przeuroczo. Wiatr wiucha nad glowa, barka sie kolysze na boki.
A Chop w Londynie.
Zeszfak.
W drodze po wspomniane wyzej fajki, przy swietle latarki posprawdzalam stan cum. Trzymaja. Tzn barkowe cumy nie maja innego wyjscia, bo to lancuchy o pieciocentymetrowej srednicy oczek; martwily mnie lekko cumy lodek mniejszych. Nie chcialabym rano lodek owych w dole kanalu szukac, wiecie o co chodzi.
No w kazdym razie trzymaja tez, na razie.
Pozbieralam z pokladu wszystkie luzne, lekkie rzeczy i znioslam na dol.
I tak siedze sobie wlasnie, kolyszac sie lekko (nic dzisiaj nie pilam, honest!), i zastanawiam sie jak ja wlasciwie usne.
Mloda przebakiwala, ze sie boi, ale stad slysze jak chrapie, wiec problemu z zasnieciem najwyrazniej nie miala.
Rozpatrywalam opcje zatyczek do uszu, ale istnieje ryzyko nie obudzenia sie z budzikiem, wiec opcja mi odpadla.
Heh, moze kolysanie mi pomoze...


Aha, narzekalam, ze nieszczescia parami, tak? No w Angli trojkami. Zdupczyla sie dzis pralka.
Zaczynaja mi powoli rece opadac...



środa, 10 listopada 2010 1 skomentowało

O co kaman?

Byla prosba o notki jezykoznawcze, tak? To prosz.
Facebookowy komentarz znajomej z poprzedniej pracy, tematem byly problemy ze znalezieniem miejsca na firmowym parkingu.
Enjoy:
"omg! its a fookin joke init! a dunt start till 11.30 n av got a space in car share but sum1 teks it anyway! summet needs t be dun x"
Taaaa. 
Nie brzmi to nawet tak zle jak sie jej slucha, ale tekst pisany wyglada co najmniej smiesznie, nie?
Dziekuje szczesliwym gwiazdom, ze po przyjezdzie tutaj nie zamieszkalam w Barnsley, zapewne mowilabym podobnie. Zreszta w sumie ktory z wyspowych akcentow nie jest na swoj sposob smieszny? Mam na codzien pelen przeglad i dalej nie moge sie z nimi wszystkimi oswoic.

A co ciekawsze, tybylcy tez maja problemy ze zrozumieniem swoich ziomkow. Slawetny przyklad Tesciowny i rainbow, z telefonicznej rozmowy z jej znajoma, Szkotka Sylvia.
Tesciowna opowiadala, jak to przyjezdzaja do Edynburga ze mna i K., i zastanawiaja sie co z nami zrobic w czasie, kiedy oni beda w czyms tam masonskim uczestniczyc. Ze albo nas podrzuca do centrum, na zwiedzanie edynburdzkich knajp, albo nam kupia butelke wina i zostaniemy w przyczepie kempingowej na polu namiotowym (budget trip to byla :P). Na co Sylvia odpowiedziala wyzej wspomniana tecza. 
Czemu rainbow? Bo "they can buy their own bottle" z dosc mocnym, szkockim akcentem to wlasnie "thej kn baj derejnbotl".
Nie mam wiecej pytan :p


 Edynburg, miasto na wielu poziomach :)

wtorek, 9 listopada 2010 0 skomentowało

Ciesze sie, ze wstapilam do AA.

Tutejszy skrot nie oznacza jednak tylko abstynencji, to takze nazwa firmy oferujacej pomoc drogowa :)
Bo dzisiejsza podroz z pracy zabrala mi dokladnie dwie i pol godziny.
Jakies piec minut od Zakladu stracilam sprzeglo. Tzn w jednej chwili bylo, a w drugiej nastapil trzask i pedal sprzegla znikl. Dodam, ze bylam w wlasnie na jednej z ruchliwszych ulic, w porze wieczornego korka.
Konsultacja telefoniczna z Chopem pomogla mi w doczolganiu sie autem 'na jedynce' do pierwszego zakretu i zjechalam na mniej uczeszczana uliczke, po czym wykonalam rozpaczliwy telefon p.t. "I'm broken down, please help!". Pan przyjechal po godzinie. Dobrze ze McDonald's byl za winklem, moglam sie przynajmniej ogrzac i goracej kawki napic.
Na chwile obecna kabel sprzegla jest nadsztukowany, ale pan kazal do mechanika sie udac asap. Do domu wracalam starajac sie jak najmniej biegi zmieniac :)
Ale przeciez jak od paru miesiecy przebakiwalam niesmialo, ze sprzeglo jakos tak dziwnie czasami chrupie, to mnie ignorowano, nie? Coz, widocznie sie nie znam...
Co najsmieszniejsze, auto bylo w warsztacie wczoraj, na wymianie klockow hamulcowych. Nieszczescia parami itepe?
niedziela, 7 listopada 2010 0 skomentowało

Listopad.

Czyli w sumie to juz zima.
Nie wiem jak u Was, ale u nas pieronsko zimno. 
Jeszcze wczoraj bylismy na kolejnym bonfire party, a dzisiaj az strach nos na zewnatrz wysciubic. W obydwoch kominkach napalone od rana, dobrze, ze zapas drewna mamy.


Drugie tyle juz porabane, pod pokladem lezy. 
Balam sie, ze ktos sobie ognicho z tej naszej kupeczki wczoraj zrobi, ale na szczescie nikomu poza mna to do glowy nie przyszlo :)
We wtorek Chop do Londynu jedzie, do pracy. Ma wrocic na weekend, czy jakos tak. Kolejny tydzien z Mloda sam na sam. Piknie, nieprawdaz? Nie mogl sobie wybrac dojazdowej roboty latem? Jak nie trzeba w piecu palic i jak sie nie robi ciemno o 16:30? ... Heh ... Nie powinnam jednak w sumie narzekac, robota nie wybiera, a obecna ma szanse na caly rok sie rozciagnac.
Nie wiem skad dorwali Meksykanke w srednim wieku, ale babka postanowila dwie lodki pod Londynem kupic. I obie do przerobki. Czyli generalnie w tydzien bedzie zarabial tyle, co ja w miesiac. Czyli ja se w tym piecu sama napale :)

A tak w ogole to pamieta ktos jeszcze to? 



We've come a long way baby :D

 
;