wtorek, 24 maja 2011 1 skomentowało

Checklist

- pijacki tydzien w Polsce, check!
- spotkania z rodzina i przyjaciolmi, check!
- sksuty laktop wlasny, check!
- popsute auto typu Laguna, check!
- powrot do posiadania jednego samochodu w gospodarstwie, check!
- torba, ktorej pracownik lotniska w Pyrzowicach zapomnial zaladowac do samolotu, check!
- polowa ubran pokryta bigosem po torby odzyskaniu, check!

Itp itd...
Wieksza relacja, jak sie gdzies do lapka dorwe, bo swoja maszyne mi Chop dosc oszczednie dawkuje...


Przynajmniej wiecej czasu mam znowu na czytanie kolejnej czesci "Gry o tron" :)

sobota, 7 maja 2011 0 skomentowało

Niesmialy deszcz...

... mi niesmialo w dach puka. Drugi raz w ciagu ostanich 10ciu minut. Mam nadzieje, ze sie menda za bardzo nie osmieli, bo w sumie dach po wlamaniu nie do konca jeszcze szczelny (chociaz to i przed wlamaniem 100% szczelny nie byl...)
Mialam miec dzisiaj spokojny wieczor z lektura "Gargulca" przy swieczkach, ale okazalo sie, ze Mloda do mamy dopiero rano jedzie, wiec plany wziely w leb. Dokumentnie. 
Zamiast ciszy i spokoju, najpierw byla klotnia, a potem sesja psychologiczna. Najbardziej zabolalo mnie to, ze dziecku prawie pietnastoletniemu tak celnie udalo sie mnie podsumowac. Powiedziala na glos pare rzeczy, o ktorych ja staram sie nie myslec, rzeczy, ktore zapewne powinnam postarac sie zmienic. Tyle ze nie umiem, tak mnie zaprogramowano, tak juz mam.
Nie potrafie mowic o uczuciach, smieszne jest dla mnie angielskie pytanie sie 'Are u alright?' co 5 minut, mowienie 'Hello!' do kogos, kogo widzielismy 10 minut wczesniej itp. Ja moje uczucia okazuja czynami i wkurwia mnie czasem niemilosiernie, ze tu tego nie zauwazaja. Zreszta, tak szczerze mowiac, to nie bede calej winy zwalac na Anglie - wczesniej tez nie zawsze zauwazano. 
Wygarnelysmy sobie, cywilizowanie, co nas gryzlo. Naprawde mnie ta dziewczyna czasami zadziwia. Potrafi mowic tak madrze i do rzeczy, a 5 minut pozniej bedzie upartym, pyskujacym bachorem. Na szczescie dzis to '5 minut pozniej' nie nastapilo, uratowal ja i mnie bed time. Jej bed time oczywiscie.
Bardzo mi dziwnie slyszec od Niej, ze mnie kocha. Nigdy, w zadnym dzieciecym i nastoletnim marzeniu o moim doroslym zwiazku nie bylo mowy o pasierbicy (Wam tez juz samo to slowo nasuwa mysl o macosze z Kopciuszka?). Mial byc moj Chop i wspolne dziecko. Po prawie pieciu latach wyglada na to, ze Mloda bedzie naszym jedynym wspolnym dzieckiem. I zle mi z tym skurwysynsko, ale niewiele w sumie moge na to poradzic (oczywiscie poza probowaniem sil w innym zwiazku). Zaczynam sie przyzwyczajac. I tez kocham, na swoj pokretny sposob, okazywany prezentami, a nie slowami.
Dlaczego zwiazki miedzynarodowe musza byc az tak skomplikowanie?? Dla mnie jest np dalej oszalamiajacy fakt, ze Mloda przy pierwszej wizycie w PL zaczela do moich rodzicow sie zwracac per Tadzio i Jadzia. !!!!! A ja, posiadajaca o 30sci lat starsza kuzynke, dalej nie czuje sie komfortowo zwracajac sie do Niej po imieniu. Bo juz tak mam, bo tak mnie wychowano. Chop denerwuje sie, jak nie witam sie oraz nie zegnam sie znim przez 5 minut. Jest foch jak nie powiem 'R u alright? Have a nice day, love u!'. Wkurza sie, ze uzywam zlych slow, ze czegos zadam, zamiast o to samo poprosic (jasne, to juz cios ponizej pasa, dasac sie na obcokrajowca, ze uzyl zlego slowa *roll eyes*). Ze jestem zbyt bezposrednia czasem, ze nie owijam w bawelne, ze nie siedze cicho. No zesz!
Oczywiscie jest tez masa rzeczy, ktore ja zle interpretuje. Dalej mierzi mnie fakt, ze jakas laska mlodsza ode mnie (nie, nie Mloda, ogolnie mowie) zwraca sie do mnie per 'honey'. Ze co prosze??? Nie odpowiem Chopu na pytanie, bo najzwyklej w swiecie go nie zrozumialam, po czym zanim zdaze mu to wyjasniec - slysze momentalnie 'So now you're not talking to me?!?!?!', itp, itede
Ehhh.
Mam nadzieje, ze te pare rzeczy, ktore sobie dzis z Mloda wyjasnilysmy, pomoga nam na przyszlosc.
Mam ciagle jednak tez nadzieje, ze w te Swieta Chop bedzie pamietal to, co mi obiecal dwa lata temu. 
Mam nadzieje takoz, ze rano uda mi sie nas obie z lozek zebrac, bo poniewaz ja mam byc na Zakladzie o 8:00, to Mloda wysadzam na pociag o 7:25. 
Bo Chop oczywiscie dzis wieczorem nie wrocil. Zbyt zmeczony byl. Musial na pare piw z kumplami isc i sie odstresowac.
Zen.
piątek, 6 maja 2011 0 skomentowało

I feel guilty...

... bo okazalo sie, ze osoba, ktora podejrzewalismy, nie miala z wlamaniem nic wspolnego. Hmmm.
Polaszczyl sie kolo po 40stce, "staly klient policyjny" - jak to pani oficer ujela, facio, co wlasnie niedawno z wiezienia wyszedl. John Jakistam, nazwisko mi wylecialo. Dzisiaj mial pierwsza sprawe, powinni go przytrzymac do sprawy nastepnej, a potem wraca do paki.
Jest oczywiscie ulga, ze to nie nasz znajomy postanowil zawitac bez zaproszenia, ale z drugiej strony, w jakis pokrecony sposob czulam sie bezpieczniej, myslac ze to nikt obcy. Bo skoro ktos wlazl z tzw marszu, to oznacza to ze moga byc i kolejni. I dziwnie mi.
Co wieczor wracam po pracy i rzucam niecierpliwym okiem na wlaz, nasluchuje czy psy ujadaja glosniej niz zwykle, a potem sprawdzam duzy pokoj w srodku. Dopiero jak wszystko jest tak, jak zostawilam - oddycham spokojniej.
Dzwonila w zeszlym tygodniu pani z victim support takze, troche mnie zirytowala przemawiajac do mnie jak do idiotki. Potem dotarlo, ze to chyba taki ton empatyczny przyjela, bo jak stwierdzilam, ze wszystko wporzo oraz ze wsparcia w sumie nie potrzebuje, to momentalnie przeszla na normalny tembr glosu oraz szybciutko rozmowe zakonczyla. Hmmm.

Naprawialam tez dzis generator (czy tam agregat), poniewaz nie mam znowu od wtorku pradu. To znaczy generator sie wlacza, tu problemu nie ma, jednakze pradu nie dostarcza. Chop twierdzi, ze sie kabelek poluzowal i wystarczylo go na swoje miajsce wetknac. Ladnie pieknie, tylko, co widac na zdjeciu, dwa kabelki nigdzie podlaczone nie byly.



Dzieki cudom technologii w postaci MMSow, zdjecie poszlo do Lontka, a w zamian dostalam info, ze mam podlaczyc kabelek czarny, a zoltego koncowke owinac tasma izolacyjna. Do czarnego musialam dosztukowac nowy laczniczek (umiem, a tsooo :P), bo ten byl do de, zolty tasma owinelam, nowy laczniczek wetknelam na miejsce i bardzo z siebie dumna generator wlaczylam. I co? I gie. 
Tzn dobrze ze mi toto nie wybuchlo, bo domyslam sie, ze info o kabelku bylo, ekhem, niepoprawne. Skoro dwa sa luzem, znaczy, ze obydwa wczesniej do czegos podlaczone byly, czyz nie? Postanowilam wiecej nie psuc i zostawilam toto jak jest, Chop naprawi jak wroci.
Dziwi mnie tylko, ze wsio psuje sie, jak ja tu sama siedze. Zlosliwosc przedmiotow elektrycznych?

Takze po raz kolejny spedzam uroczy wieczor przy swieczkach. Romanticznie.


I rozowo :)


czwartek, 5 maja 2011 0 skomentowało

Dlugie ramie sprawiedliwosci.

Obudzil mnie dzis o 8 rano telefon z policji. Chociaz "obudzil" to za wiele powiedziane, bo w sumie nawet nie odebralam, tylko odwrocilam sie na drugo bok. Odsluchalam jednak pozniej wiadomosc ze skrzynki i dowiedzialam sie, ze "podejrzany o wlamanie zostal wczoraj zatrzymany, przyznal sie do winy i dzisiaj staje przed sadem". No to sie zdziwilam trochu. Szybko im poszlo.
Oddzwonilam pytajac o nazwisko, ale powiedziano mi, ze pani oficer sprawa sie zajmujacej chwilowo nie ma, w tej chwili nie moga mi podac szczegolow ale moge probowac pozniej. 
Bo na serio chcialabym wiedziec, czy to ten, kogo podejrzewamy...
 
wtorek, 3 maja 2011 1 skomentowało

A teraz maj i maj i maj...

... i temperatura nam spadla. 
Zachwyceni wszechobecnym upalem (tak, tak, i 23 stopnie byly nawet), pojechalismy sie w sobote biwakowac. Wypizdzilo nas dokumentnie i wieczor zakonczylismy o zawstydzajacej 23:00, pozasuwani w spiwory i namioty. Rano obudzilo nas piekne slonce i pieronski wiatr, wiec jedynym sposobem na rozgrzanie byl ciagly ruch. Po raz kolejny takze zatesknilam za Bieszczadami. Chociaz musze przyznac, ze Peak District tez ma swoj ogromny urok i zapierajaca dech w piersiach urode. Uwielbiam patrzec na te niekonczace sie laki, pola, domki budowane z kamienia, stare koscioly i cmentarze, kamienne mury ciagnace sie kilometrami, strumienie, jeziorka, owce i inne zwierza. Masa historyjek i historii, jak na przyklad znajdujace sie rzut beretem od naszego pola namiotowego miasteczko Eyam, ktore zatrzymalo epidemie dżumy w XVII wieku, zamykajac swe "bramy" i nie pozwalajac chorobie rozprzestrzenic sie dalej. Itepe, itede. Jedynym minusem biwakowania jest, jak odkrylam, koniecznosc spania na ziemi. Takze do nastepnego wypadu sie dobrze przygotuje i zaopatrze w jakies wygodne nadmuchiwane karimaty :)
Nom, a od wczoraj temperatura spadla jeszcze nizej, i dzisiaj na Zakladzie plulam sobie w brode, ze zaufalam porannemu sloncu i wybralam sie z domu w sandalkach i krotkich spodniach. O ja glupia bez koszyczka... Jutro sie nie dam zmylic.


Dodam jeszcze powlamaniowo, ze czekam na telefon z policji w temacie probki krwi, z kawalka szyby pobranej. Bo mamy wlasne podejrzenie, kto to mogl byc. Ktos kogo znamy, kto zna rozklad barki, kto wiedzial, gdzie sa psy w ciagu dnia - wiedzial ze nie moze wejsc drzwiami tylko oknem, i komu na nas na tyle 'zalezalo', ze nic nie ukradl, a tylko kasy szukal. Chociaz z drugiej strony, ten ktos powinien takze wiedziec, ze my w domu kasy zadnej nie trzymamy. Jest tez baaardzo duze prawdopodobienstwo, ze DNA / probka krwi tego ktosia znajduje sie w policyjnej / szpitalnej bazie danych. Wiec czekam na piatek z zaciekawieniem.



 
;