niedziela, 27 lutego 2011 2 skomentowało

Ekhem...

... znalazlam na Fejsbuku.



I jedyna roznica jaka zauwazylam, to bardziej meski glos Owena i bardziej zarosniety Howard. 
Bardzo sie bedziecie smiac, jak mi na starosc znowu odbije? :D

(na serio rozwazam przywiezienie tu 'Summer' - to taka uwaga dla wtajemniczonych ;))
0 skomentowało

Sksulam...

... blogaska jakos. Nie pozwala mi zamiescic komentsa pod notka z kawalem z czasow komunizmu. Wiec bedzie tu:

@ frotka: Zatyczki do uszu polecam, dla mnie bomba. Ja podobno tez chrape, ale w te potwarz nigdy nie uwierze! ;)

@ Humorzasta: No juz pisze, no... Prosze niczym nie jebac i zagladac. Kartka dojszla, a jakze, musialam sie natlumaczyc czemu Dabrowa Gornicza i wogle... ;)
0 skomentowało

'Kiedy sie poznalismy, to mowilas...

... ze w przeszlosci sie kochalas w facecie, co na gitarze gral i ze to super, ze ja tez gram. A teraz Ci sie nie podoba???'
Hmmm. No generalnie, to mi sie podoba, ale nie jak sie gra caly czas. Podczas rozmowy ze mna telefonicznej, podczas kazdej rozmowy w czasie weekendu, w trakcie calego weekendu w sumie. 
I to nie ma tak, ze siedzi i gra caly kawalek, zebym se mogla z nim pospiewac, nienienie, brzdaka fragmenty pieciu roznych kawalkow na minute. Albo brzdaka kawalek jednego kawalka przez minut dwadziescia.
A teraz Mloda sie uczy grac od niego, i ja na serio popieram ped mlodziezy do nauki, ale czemu, kurwa, musza obydwoje brzdakac siedzac obok mnie?
Takze ja wlasnie siedze, piszac te slowa, ze sluchawkami w uszach i probuje ich zagluszyc dzwiekami Duck Sauce 'Barbara Streisand'. Hehe.
I prosze nie radzic w komentarzu, zebym wyszla do innego pokoju, jedynym innym pokojem, ktory posiadamy, jest sypialnia, w ktorej pizdziawsko zimno na razie, bo ognia nie rozpalilismy. 
Ale.
Ale juz od jutra.
Juz od jutra bedzie cisza i spokoj.
Buhahahaha!
Ekhem...
Tzn tesknic bede ogromnie!
;)
Mielismy w ten weekend kupowac drugie auto, nie wyszlo. Byly inne wydatki.
Chop na razie jeszcze nie podjal decyzji, czy do Londka jedzie dzis na motorze, czy jak zwykle rano, autem. Wiec ja dalej nie wiem czy w nadchodzacym tygodniu nadal dylam na autobus, czy sie woze.
Na razie, z rzeczy waznych, mam naprawiony generator i wode biezaca z kranu. Coz za luksus! ;)
Mam tez 'The pillars of the Earth' Kena Folletta. 1075 stron, a ja po tygodniu jestem dopiero na 160tej, wstyd mi! ;)
Musze sie pospieszyc z czytaniem, bo w kolejce juz grzecznie czekaja czesc druga i trzecia trylogii Stiega Larssona, Millenium. Nie wiem, moze tak zafundowac sobie kolejny tydzien na chorobowym? ;)
(tfu!, zeby nie zapeszyc)



0 skomentowało

Oj no, czas mi szybko leci ostatnio...

... zanim sie obejrze kolejny tydzien minal, a w weekend nie mam czasu na chwile na tylku usiasc.
Zreszta ostatni tydzien powinien mi zostac wybaczony, na serio byl to prawdziwy week from hell. 
Chop dalej pracuje w Londku, wiec jeeee! z powodu naplywajacej wreszcie kasy. Wielkim leeeee jest dalej fakt, ze zapierdzielam codziennie na przystanek autobusowy. Bo nie tyle problemem jest dla mnie fakt, ze musze autobusem jezdzic, ile to, ze podroz mi poltorej godziny zajmuje. Czyli to kolejne 3 godziny dziennie, ktore dodaje do czasu pracy. Wiec jakby malo dnia mi zostaje na cokolwiek innego.
W poniedzialek natomiast, sama podroz z pracy zajela mi 2,5 godziny. Z czego poltorej spedzilam, zapuszczajac korzenie na przystanku.
We wtorek rano odkrylam natomiast, ze padly mi akumulatory, a wiec nie mialam dwunastowoltowych swiatel oraz wody z kranu. Spoko. Napelnilam czajnik i duzy garnek woda z zakladu obok, wzielam prysznic w pracy, a wieczorem zapuscilam generator i obejrzalam pare odcinkow 'My so-called life'. Luzik.
We srode rano powtorzylam trick z napelnianiem czajnika, po czym wieczorem odkrylam, ze nie da sie generatora guzikiem wlaczyc. Moglam oczywiscie isc do silnikowni i po ciemku sie z linka generatora szarpac, ale postawilam na romantyczny wieczor przy swieczkach. Ktory to romantyczny wieczor powtorzylam w czwartek, na powrot Chopa czekajac. 
Tak wiec obecny weekend poswiecamy na naprawianie zepsutego gowna. 


Tydzien poprzedni mialam takze z zyciorysu wyjety - obudzilam sie we srode i nie moglam sie ruszyc. A jak juz udalo mi sie z lozka wstac, to za cholere nie moglam sie wyprostowac. Zajebiscie sie choruje w samotnosci, kiedy nie masz szans na uwalenie sie w lozku i uzalanie sie nad soba, bo musisz narabac se drewna, przyniesc wegiel, ogien rozpalic i psy na spacer wyprowadzic. 
Chop wrocil z Londka, zrobil masaz, nasmarowal Ketonalem i bol minal (nie, sex nie pomaga na bol kregoslupa :P ).


Generalnie czas schodzi mi na samotnym 'przeczekiwaniu' roboczego tygodnia, a potem na nadrabianiu 'straconego' czasu z Chopem i Mloda w weekendy.
Przyznam jednak, ze przechodzenie z bycia sama na obcowanie z tlumem (bo goscie albo odwiedzaja nas, albo wizytujemy sie my), przychodzi mi z trudem. Musze nad tym popracowac. 

 
;