sobota, 7 maja 2011

Niesmialy deszcz...

... mi niesmialo w dach puka. Drugi raz w ciagu ostanich 10ciu minut. Mam nadzieje, ze sie menda za bardzo nie osmieli, bo w sumie dach po wlamaniu nie do konca jeszcze szczelny (chociaz to i przed wlamaniem 100% szczelny nie byl...)
Mialam miec dzisiaj spokojny wieczor z lektura "Gargulca" przy swieczkach, ale okazalo sie, ze Mloda do mamy dopiero rano jedzie, wiec plany wziely w leb. Dokumentnie. 
Zamiast ciszy i spokoju, najpierw byla klotnia, a potem sesja psychologiczna. Najbardziej zabolalo mnie to, ze dziecku prawie pietnastoletniemu tak celnie udalo sie mnie podsumowac. Powiedziala na glos pare rzeczy, o ktorych ja staram sie nie myslec, rzeczy, ktore zapewne powinnam postarac sie zmienic. Tyle ze nie umiem, tak mnie zaprogramowano, tak juz mam.
Nie potrafie mowic o uczuciach, smieszne jest dla mnie angielskie pytanie sie 'Are u alright?' co 5 minut, mowienie 'Hello!' do kogos, kogo widzielismy 10 minut wczesniej itp. Ja moje uczucia okazuja czynami i wkurwia mnie czasem niemilosiernie, ze tu tego nie zauwazaja. Zreszta, tak szczerze mowiac, to nie bede calej winy zwalac na Anglie - wczesniej tez nie zawsze zauwazano. 
Wygarnelysmy sobie, cywilizowanie, co nas gryzlo. Naprawde mnie ta dziewczyna czasami zadziwia. Potrafi mowic tak madrze i do rzeczy, a 5 minut pozniej bedzie upartym, pyskujacym bachorem. Na szczescie dzis to '5 minut pozniej' nie nastapilo, uratowal ja i mnie bed time. Jej bed time oczywiscie.
Bardzo mi dziwnie slyszec od Niej, ze mnie kocha. Nigdy, w zadnym dzieciecym i nastoletnim marzeniu o moim doroslym zwiazku nie bylo mowy o pasierbicy (Wam tez juz samo to slowo nasuwa mysl o macosze z Kopciuszka?). Mial byc moj Chop i wspolne dziecko. Po prawie pieciu latach wyglada na to, ze Mloda bedzie naszym jedynym wspolnym dzieckiem. I zle mi z tym skurwysynsko, ale niewiele w sumie moge na to poradzic (oczywiscie poza probowaniem sil w innym zwiazku). Zaczynam sie przyzwyczajac. I tez kocham, na swoj pokretny sposob, okazywany prezentami, a nie slowami.
Dlaczego zwiazki miedzynarodowe musza byc az tak skomplikowanie?? Dla mnie jest np dalej oszalamiajacy fakt, ze Mloda przy pierwszej wizycie w PL zaczela do moich rodzicow sie zwracac per Tadzio i Jadzia. !!!!! A ja, posiadajaca o 30sci lat starsza kuzynke, dalej nie czuje sie komfortowo zwracajac sie do Niej po imieniu. Bo juz tak mam, bo tak mnie wychowano. Chop denerwuje sie, jak nie witam sie oraz nie zegnam sie znim przez 5 minut. Jest foch jak nie powiem 'R u alright? Have a nice day, love u!'. Wkurza sie, ze uzywam zlych slow, ze czegos zadam, zamiast o to samo poprosic (jasne, to juz cios ponizej pasa, dasac sie na obcokrajowca, ze uzyl zlego slowa *roll eyes*). Ze jestem zbyt bezposrednia czasem, ze nie owijam w bawelne, ze nie siedze cicho. No zesz!
Oczywiscie jest tez masa rzeczy, ktore ja zle interpretuje. Dalej mierzi mnie fakt, ze jakas laska mlodsza ode mnie (nie, nie Mloda, ogolnie mowie) zwraca sie do mnie per 'honey'. Ze co prosze??? Nie odpowiem Chopu na pytanie, bo najzwyklej w swiecie go nie zrozumialam, po czym zanim zdaze mu to wyjasniec - slysze momentalnie 'So now you're not talking to me?!?!?!', itp, itede
Ehhh.
Mam nadzieje, ze te pare rzeczy, ktore sobie dzis z Mloda wyjasnilysmy, pomoga nam na przyszlosc.
Mam ciagle jednak tez nadzieje, ze w te Swieta Chop bedzie pamietal to, co mi obiecal dwa lata temu. 
Mam nadzieje takoz, ze rano uda mi sie nas obie z lozek zebrac, bo poniewaz ja mam byc na Zakladzie o 8:00, to Mloda wysadzam na pociag o 7:25. 
Bo Chop oczywiscie dzis wieczorem nie wrocil. Zbyt zmeczony byl. Musial na pare piw z kumplami isc i sie odstresowac.
Zen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
;