wtorek, 21 sierpnia 2012

Opadla mi wczoraj...

... szczeka. Nie ze pies szczeka, wiecie. Szczeka. Mi opadla. *Fakbrakujemipolskichfontow!!*
Anyway.
Opadla mi podwojnie.
Najpierw wybralam sie z wizyta do 'europejskiego sklepu', kolo ktorego do tej pory ino przejezdzalam bez zatrzymywania sie. Bo nie ma gdzie kolo skurczybykow zaparkowac niestety. Wczoraj wiec wykonalam myk w postaci zostawienia auta na parkingu supermarketu i dralowania do wspomnianego sklepu na piechote.
Oplacalo sie!
Normalnie oczoplasu dostalam, jak te wszystkie kielbasy, szynki, parowki, sery zolte, homogenizowane i topione, rybki wedzone i koreczkowane, ogoreczki kiszone i te wszystkie inne rzeczy, ktore w PL sa na tapecie dziennej, zobaczylam. Halleluyah!!
Nie musze wiec chyba dodawac, ze bede do sklepu owego dralowac stanowczo czesciej :)

Drugi raz szczeka opadla mi, gdy zostalam pochwalona i przez Chopa, i przez Kuzyna jego, za super kolacje, a potem Chop stwierdzil, ze on sie codziennie nie moze doczekac mojego gotowania, bo tak dobrze to robie.
Ekhem, ja???
Dumna posiadaczka koszulki z napisem 'I don't iron, I can't cook'??? (dalej nie prasuje ofkors, chyba ze biala koszule Chopu na pogrzeb - bardzo rzadko ostatnio na szczescie)
No wiec ten. Sie zdziwilam. Bo do tej pory to ON zawsze gotowal, a ja naczynia zmywalam (relaksuje mnie Garow mycie, nie smiac sie :P ).
Nie wiem, moze wreszcie dorastac zaczynam??? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
;