sobota, 19 listopada 2011

Rano śmano...

... czyli znowu sie nie dopchalam...

Cotygodniowa gwiazdka to wizyty Helen, ktorej syn chodzi teraz z Mloda na spotkania Air Cadets. On dopiero zaczal, Mloda juz mundur i wszystkie regalia ma, wiec go teraz uczy jak poprawnie maszerowac na przyklad (oczywiscie w drodze z parkingu na barke). No a ze spotkania prawie trzygodzinne, dwa razy w tygodniu, to Helen przeczekuje je u nas. A z pustymi rekami nie przychodzi.
Dzisiaj przytaskala zelazko, we srode byly buty (mam nowe trampki Adidasa np.), w zeszlym tygodniu dwie duze pizze (do konsumpcji oczywiscie), jeszcze wczesniej podarowala nam reklamowke klawiatur komputerowych, poduszki, koce. Robi porzadek u rodzicow na stryszku podobno - ciekawe co w przyszla srode nam sprezentuje:)

Co do wieloryba, to telenowela powiewa stanowczo. Nie bede szczegolow podawac, ale Pizdziunia znowu w akcji (wtajemniczeni wiedza o co loto). Takze jest ciekawie. 
Przydomek wielorybi dostala, poniewaz sie dziewczynce przytylo. Dosyc znacznie. Que pena :P
Wojna dosyc otwarta sie chyba rozpeta i bardzo mi przykro, ale bede musiala stanowczo po stronie angielskiej stanac. Wszystkie chwyty dozwolone...


No a na koniec sie chcialam pochwalic moim Fokusem Pokusem :)




Dostalam. I mam nadzieje, ze w ramach przeprosin, a nie prezentu pozegnalnego, ekhem.
Anyway, ja pierdziele, zajebiscie jest miec auto, ktore przyspiesza pod gorke. Miedzy innymi, bo ma oczywiscie tez inne udogodnienia jak np dzialajace ogrzewanie :D I love it!!


I tak ten, stwierdzam z zazenowaniem, ze napisanie tej notki zajelo mi dosc powazna chwile, bo co chwile lapie sie na tlumaczeniu sobie tego co chce wyrazic z angielskiego na polski. Wtopa. Niestety... :(

All in all I have to admit, that the red alert situation we had a couple of months ago sorted itself out. Mostly. There's still little kinks leftover but I think it all looks a lot less depressing and miserable. 
Although, as I found out in Sept, things cannot be taken for granted. I'm definately not planning to do so in the future. Had my share of tears, now I'm going to be laughing a lot more often. Because I do have reasons to smile.
Although I definately will have a lot more reasons to smile, when I manage to shed all the extra kilos I piled on in Poland (love my Mum but still cannot get to grips with her tendency to attack people with food ;))
So.
Looks like Christmas in Poland it is. For the three of us. Cannot wait :D
(Please sign my petition for mild weather at the end of Dec, cause if it snows we'll have to come in the Disco and I'd so much prefer to drive my new baby ;))

2 komentarze:

K. pisze...

Sorted itself... U got laid ! :D

Betaa pisze...

Maybe :D

Prześlij komentarz

 
;