wtorek, 8 marca 2011

Dzien kobiet...

... mlodszych i starszych dzisiaj. Bylysmy z Mloda na zakupach. Podliczam wlasnie straty :D
Trza jej bylo butow do szkoly, bo poprzednie zdazyla zedrzec w 4 miesiace (zen...), przy okazji buty kupilam sobie ja (tak dlugo sie zastanawiala, ze z nudow zaczelam i ja przymierzac, no i stalo sie ;)). Potem jeszcze szybki skok do Primarka, kanapki w Subway'u... i juz dokladnie wiem dlaczego czesciej na zakupy nie chodze / chodzimy ;)
Ale nie moglam sie nacieszyc faktem, ze wreszcie nie bylam stuck na barce, bylam miedzy ludzmi, mialam do kogo gadac, posmiac sie itepe, wiec mnie troche ponioslo. Oj tam, Chop teraz zarabia, damy rade.
A ze auta dalej niet, to rano dylamy na autobusik. Mam jeszcze jakies resztki skrupulow i nie bede wywalac kolejnych £10 na takse :)
A ze dylamy na autobusik, to pobudka o 5:40, wiec czas na biala sale sie udac i zawiazac sadelko - podobno pancake day dzisiaj u Angoli, wiec o 21:00 Mloda postanowila sie zabrac za smazenie. Nic to, jutro te nalesniki rozchodze...


Mam nadzieje, ze Wam Dzien Kobiet minal rownie dobrze. 
Gozdziki byly? :)
(mnie zostaly zyczenia zlozone rano, Chop w tym Ladku z Polakami pracuje, widocznie mu przypomnieli - po fiasku Walentynek, przyznam, troszeczke swoja pozycje odbudowal... :))
 

1 komentarz:

Humorzasta pisze...

tO JA będę monotematyczna.Kiedy przyjedziesz? :)

Prześlij komentarz

 
;